Kuterevo
O tym, że gdzieś w Lice zlokalizowane jest schronisko dla niedźwiedzi usłyszałam kilka lat temu i od razu zapragnęłam tu przyjechać. Zazwyczaj pędząc autostradą na wybrzeże, turyści mijają górskie tereny Chorwacji, zbaczając jedynie po to, by zobaczyć Jeziora Plitvickie. Tym czasem obszar Liki ma do zaoferowania o wiele więcej.
Do Kutereva oddalonego od Otocac o jakieś 15 km wiedzie asfaltowa droga, dość wąska i kręta. Faktycznie po jakimś czasie zaczynamy się zastanawiać, czy ma ona kiedyś swój koniec, ale w zasadzie bez problemu trafiamy do celu, a im bliżej, tym więcej znaków .
Kuterevo O tym, że gdzieś w Lice zlokalizowane jest schronisko dla niedźwiedzi usłyszałam kilka lat temu i od razu zapragnęłam tu przyjechać. Zazwyczaj pędząc autostradą na wybrzeże, turyści mijają górskie tereny Chorwacji, zbaczając jedynie po to, by zobaczyć Jeziora Plitvickie. Tym czasem obszar Liki ma do zaoferowania o wiele więcej. […]
Kuterevo O tym, że gdzieś w Lice zlokalizowane jest schronisko dla niedźwiedzi usłyszałam kilka lat temu i od razu zapragnęłam tu przyjechać. Zazwyczaj pędząc autostradą na wybrzeże, turyści mijają górskie tereny Chorwacji, zbaczając jedynie po to, by zobaczyć Jeziora Plitvickie. Tym czasem obszar Liki ma do zaoferowania o wiele więcej. […]
Unikalny projekt jakim jest schronisko w Kuterevie, powstał w 2002 roku we współpracy z wydziałem medycyny weterynaryjnej w Zagrzebiu i chorwackimi organizacjami ekologicznymi. To tutaj schronienie znajdują sieroty niedźwiadków, które w różnych okolicznościach straciły swoje matki.
Na miejscu pracują wolontariusze z całej Europy. W czasie naszej wizyty, obok Chorwatów, byli tam młodzi ludzie z Belgii i Francji. Każdy z nich, wyjeżdżając, zostawia własnoręcznie zrobiony totem. Wszędzie czuć kult niedźwiedzia.
Naszymi przewodnikami są wolontariusze, którzy oprowadzają po terenie i opowiadają o tym miejscu. Informacje uzupełniają liczne tabliczki informacyjne w języku angielskim.
Osobiście przeżyłam dwa dość duże zaskoczenia:
-Pierwsze: to one są takie małe???
-Drugie: miśki jedzą arbuzy, kukurydzę i chrupią lód.
Faktycznie dieta niedźwiadków z Kutereva składa się głównie z owoców, warzyw, a mięso, jak twierdzi nasza przewodniczka, dostają raz, dwa razy w miesiącu.
Jesteśmy po 17 i akurat trafiliśmy na porę karmienia, dzięki czemu udaje nam się zobaczyć misie. W ciągu dnia podobno śpią.
W czasie naszej wizyty pod opieką schroniska znajdowało się 9 niedźwiadków w wieku od roku do 10 lat. Misie, zamieszkujące wtedy teren 2 h, zostaną tu już do końca życia, nie potrafiłyby przeżyć na wolności.
Cały czas nowe niedźwiadki potrzebują pomocy, dlatego w planie jest zakup dodatkowych działek. W Kuterevie nie ma biletów wstępu, można nabyć kartki, pamiątki ofiarując dowolne datki i w ten sposób wesprzeć misie. Na wizytę trzeba sobie zarezerwować co najmniej 1-2 godz. Miejsce jest wyjątkowe, nie tylko ze względu na misie, ale też na spokój i atmosferę panującą wokół.
* * *
Nocleg w Kuterevie
Nocleg znaleźliśmy w pobliskiej agroturystyce. Okazało się, że prowadzi ją sympatyczne małżeństwo Dobravka i Tomo. Dobravka akurat zarabiała ciasto na chleb, a Tomo wybierał się ze swym border collie spędzić owce do zagrody. Żadne z nich nie mówiło po angielsku, więc miałam pierwszą okazję sprawdzić mój chorwacki w praktyce. Jakimś cudem moje „imate slobodne sobe” zostało zrozumiane, dogadaliśmy się co do pokoju (bez rezerwacji nie jest wcale o niego tak łatwo), a nawet zamówiłam kolację i śniadanie.
W trakcie gdy gospodarze przyrządzali posiłek i przygotowywali pokój, rozejrzeliśmy się po okolicy.
W Kuterevie wręcz uderza spokój, cisza i harmonia. Ludzie, zwierzęta żyją w symbiozie, psy obok kogutów, owiec i kóz. Sama mieszkam na wsi, ale ta wieś była jakby z poprzedniej epoki, klimatyczna, sielska, wszystko odbywa się tu w harmonii z przyrodą. Nocleg miał być tylko tranzytem, a okazał się atrakcją samą w sobie. To miejsce mnie oczarowało. W swej prostocie i naturalności było kwintesencją wszystkiego, co wiąże się z duchem slow – slow travel, slow life, slow food….
Taka odskocznia od cywilizacji okazała się miodem na nasze serca i w zasadzie ta wizyta w Kuterevie uświadomiła mi, jak bardzo życie w bliskości natury jest nam potrzebne i jakie mam szczęście mając tą naturę, mieszkając w domu na wsi, na wyciągnięcie ręki. Uwierzycie lub nie, ale po powrocie zaczęłam dostrzegać i doceniać o wiele więcej w moim otoczeniu, niż do tamtej pory.
Atmosfery tej nie można zamknąć w kadrach, ale spróbuję choć w części pokazać Wam sielski klimat Kutereva.
Kolacja była wyborna, doskonale przygotowane mięsa z grilla, chleb przed momentem wyciągnięty z pieca, domowe masło, swojskie sery, warzywa, nie obyło się tez bez kieliszka domowej rakiji wypitej za zdrowie gospodarzy. A wszystko w towarzystwie serdecznych ludzi i przyjaznych zwierząt.
Ranek przywitał nas dzwonkami owiec biegnących na pastwisko i deszczem. Gospodyni zaparzyła mi przepyszną ziołową herbatę z miodem i cytryną (słysząc moje zachwyty zapakowała mi słoiczek suszu na drogę), a gospodarz opatulił mnie ciepłym pledem. To właśnie ciepło i serdeczność gospodarzy sprawia, że to miejsce jest tak wyjątkowe. Od tego czasu herbata z kwiatu czarnego bzu będzie mi się kojarzyła z idyllicznym porankiem w Kuterevie.
Do wyboru mieliśmy śniadanie ‘europejskie’ lub tradycyjne jakie jadają tutejsi mieszkańcy czyli polentę z jogurtem. Naturalnie zdecydowaliśmy się na to drugie i było przepyszne, podobnie jak domowy dżem z mirabelek.
Na miejscu można też zakupić rakiję i miód , a na pamiątkę dostaliśmy drewniane łyżki, które teraz z sentymentem wykorzystuję w kuchni.
Hi, this is a comment.
To get started with moderating, editing, and deleting comments, please visit the Comments screen in the dashboard.
Commenter avatars come from Gravatar.